Skip to content

Znamiona Dusz: Rozdział 6

0 0 votes
Article Rating

Rozdział 6: Tom

Pamiętam jedynie jak nas zabrali. Gdy się obudziłem w salonie Sary, w którym mnie i Nali niegdyś przesłuchiwali. Nie czułem się tam dobrze. Było jeszcze ciemno gdy otworzyłem wejściowe drzwi domu i wyszedłem .
Cisza, która panowała na zewnątrz sama prowadziła mnie do miejsca, które ja i Nali znaliśmy i pamiętaliśmy zbyt dobrze by o nim zapomnieć. Wiedziałem, że wcześnie rano będzie pogrzeb zmarłej, ale nie potrafiłbym na nim być i widzieć jak jej już nie ma.
Moja blizna paliła gdy zbliżałem się do wielkiego dęba, który rósł wśród traw, otoczony z dala ciemnym lasem. Pod jego liśćmi rósł miękki mech, na którym często leżeliśmy.
Dziś było tak samo. Słońce właśnie wstawało, gdy usiadłem koło drzewa, wpatrzony w wstające niebo.
– Nie możesz obwiniać siebie Tomaszu. – powiedział damski głos kobiety, która usiadła obok mnie.
Poznałem  ją, choć przybrała wygląd młodszej dziewczyny nadal była to ta sama kobieta, która po śmierci zabrała dusze Nali. Te oczy, nadal były te same, a głosy w mojej głowie tylko mi to potwierdzały.
– Ostatnio nie powiedziałaś mi, jak cię zwą. – odparłem.


Uśmiechnęła się lekko i poklepała mnie mnie po plecach. Pachniała  różami, lekki zapach kwiatów poniósł się po placu. Jej biel wręcz przyciągała letnie światło. Ale nie zwracała na to zbytniej uwagi.
– Zwą mnie Ivy . – a gdy nic nie odpowiedziałem, dodała. – Nie możesz brać jej śmierci do siebie. Nic nie mogłeś zrobić Tom.
– Mogłem od razu robić to co szeptały mi demony. Ale ja ich nie słuchałem. Nie chciałem ich słuchać.
– Zrobiłeś wszystko. – poklepała mnie. – Twoja blizna nadal jest silna.
– Tak, dziś wyjątkowo daje o sobie znać.
Blizna pulsowała i lekko swędziała. Z każdą godzina robiła się cieplejsza i czerwieńsza. Nie chciałem myśleć by znikła. Nie mogła.
Mimowolnie wstałem i obejrzałem się dookoła. Słońce już dawno wisiało na niebie, robiło się przyjemnie ciepło. Nie miałem pojęcia ile czasu tutaj przesiedziałem i ile czasu zajęła mi rozmowa, ale sądząc po słońcu było już przed południem.
Cmentarz o tej porze musiał być już pusty.
***
Już z dala cmentarz rzucał mi się w oczy. Mimo, że otoczony był starymi i wielkimi dębami, świerkami i brzozami, które teraz wyglądały na strażników cmentarzyska. Wokół czułem tylko i wyłącznie śmierć, aż dławił mnie jej zapach.
W murach cmentarza, skrywała się kolejna potężna magia, a potęgowała ją magia wszystkich tu zebranych. Słyszałem głosy moich demonów, które non stop tłumaczyły mi jak silna jest tu magia strych elfów. Wręcz bały się jej gdy przekraczałem mury cmentarza, mówiąc że spali ich jej siła.
Mury z zewnątrz wyglądały standardowo, jak cmentarzysko normalnych ludzi. Zaś wewnątrz malowane były na złoto, różnej wielkości freski. Bądź znaki, które w świetle migały jasną poświatą. Ale nie interesowało mnie to w tej chwili. Większość z nich widziałem i tak po raz pierwszy, więc nie potrafiłem ich odczytać czy poznać w jakiś sposób ich znaczenie. Przyszedłem tutaj tylko zobaczyć grób.
Grób Nali był z tyłu. Niczym nie wyróżniał się spośród innych, ale niewidzialna siła przyciągała mnie do niego.
Mała  i metalowa zdobiona płytka, na której napisane było imię i nazwisko zmarłej. Nic więcej co by o niej przypominało, wśród świeżo ściętej trawy. Dopiero teraz zauważyłem obok kogo pochowana została Nali Tabor. Od lewej na tabliczce wygwerowane było imię i nazwisko jej ojca Aramiela, po prawej – matki, Lilith.
– Mogę coś dla niej zrobić. – powiedział damski głos obok mnie.
– Ivy? Śledzisz mnie?
– Na  przykład. – mówiła dalej, jakby nie mnie nie słyszała. – Dodać znak, który was połączył, obok jej nazwiska.
– Naprawdę?
-Tak. – uśmiechnęła się i klękła.
Początkowo nic się nie działo. Dotknęła ręką metalową płytkę i zamknęła oczy. Moje serce biło nieco szybciej. Mimo, że wiedziałem iż znak powstanie, tak jakby zawsze tam był. Coś doprowadzało moje nerwy do ostateczności.
Dopiero po chwili poczułem lekkie pieczenie na ręce. Mój znak wibrował i z każdą chwilą robił się czerwieńszy. Nie piekł i nie bolał, ale coś sprawiało, że chciałem natychmiast wszystko przerwać.
– Jeszcze chwila. – dodała czując moją niechęć.
– Dlaczego to tak… – przerwałem niewiedząca co dokładnie chcę powiedzieć.
– Boli w środku? – uśmiechnęła się i spojrzała na mnie, wstając. – Ponieważ Nali nadal żyje. Nad jej duszą panuje anioł.
Spojrzałem  na znak. Niczym nie różnił się od mojego. Pentagram w kole, w którego środku widniały drzwi. Z nich, teraz jakby ze środka wypełzły korzenie i gałęzie, oplatając pentagram i wychodząc po za niego.
– To  ty jesteś głosem kobiety w mojej głowie. – dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę. – Myślałem, że będziesz wyglądać inaczej jako demon.
– Demon? – zaśmiała się i obejrzał.  – Nie jestem nim. Dlatego mnie widzisz.
Minęła chwila zanim spostrzegłem, że w miejscu w którym stała Ivy, teraz była jedynie mgła. Ktoś szedł, podejrzewałem że będą mnie szukać. Mieliśmy razem z Sarą dużo do tłumaczenia.
  – Mogę? – zawołała Sara za moimi plecami.
Jej twarz była napuchnięta od łez, a oczy czerwone. Ręce, które owinęła wokół siebie drżały. Ubrana na czarno, musiała źle przeżyć pogrzeb swojej przyjaciółki. Dopiero teraz doszło do mnie to, że powinienem być przy niej, kiedy ją chowano.
  – Tak. – powiedziałem cicho.
Teraz to ona, młoda dziewczyna tak podobna do Nali,  chwyciła mnie za prawą rękę. Cała drżała. Gdy tylko spojrzałem na jej oczy widziałem jej ból. Nie czekała na nic innego, przytuliła się mocno i zaczęła płakać. Tego jej brakowało, przez ten cały czas.
– Wiem co teraz myślisz. – powiedziała szeptem.  – Nikt cię nie obwinia. Było ich zbyt wielu. Daj sobie pomóc, proszę.
  – To moja wina. – odpowiedziałem patrząc przed siebie.
Odsunęła się i powycierała mokre od łez oczy.
  – Chodź. – wyciągała  rękę. – Starsi chcą nas widzieć.

Published inDusza w Krwi
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x