Skip to content

Znamiona Dusz: Rozdział 2

0 0 votes
Article Rating

Rozdział 2 / Nali


Rok 1999, 2 maj



Nie mogłam nie powiedzieć, że moje szczęście zostało dziś poważnie nadszarpnięte. Do tego zaś cała i zdrowa, uratowana z rąk najpewniej czarodzieja, który zdawać się mogło sam nie wiedział co właśnie zrobił. Zważywszy na to, że właśnie mnie uratował nie pasowało, to do naszych relacji między gatunkami. Byłam wręcz pewna, że nie wie kim jest. Lecz mnie uratował, a to nie podlegało dyskusji.
Od czasu Paktu Ras,  po długiej i bezlitosnej wojnie, panował spokój. Każda z ras żyła swoim życiem. Pakt zakazywał ataków na inne rasy, a także do jakichkolwiek konfrontacji z innymi rasami, na przykład między czarodziejem i elfem. Nie dotyczyło to jedynie handlu i nauk, czy uczniów, którzy nadal się uczą. Większość stosowała się do niego. Lecz pozostawali ci, którzy nie za bardzo przejmowali się paktem i jego konsekwencjami, wiecznie ukryci w mroku uciekali przed listami gończymi by później w dogodnej chwili zabić swoją kolejna ofiarę. Pakt jednak nie obowiązywał Panów. Czuli się bezkarnie. Lecz i oni ucichli po wojnie. W zasadzie widać ich było coraz rzadziej, aż w końcu zaczęto mówić, że już ich nie ma. Nie trudno było ich ominąć, gdy na ich skórze każda z run świeciła złotą poświatą.


Także sama Rada, którą wybrano by strzegła zasad Paktu, nie za bardzo przejmowała się jego małymi naciągnięciami. Działano dopiero wtedy kiedy ktoś zginął. Powszechnie uważano Pakt za rodzaj przykrycia do grubszych interesów na wysokich stołkach. Co jedynie można było zauważyć, to wyczerpanie po wojnie. Wszystkim należał się teraz czas…
Z rozmyślań wytrącił mnie Tom. Podszedł do mnie niepewnym krokiem. Wtedy ujrzałam jego twarz. Był wręcz przerażony tym co właśnie zrobił, lecz starał się to ukryć. Była to twarz nastolatka, który nie miał wspaniałego dzieciństwa, a jego ręce świadczyły o tym, że musiał ciężko pracować. Nie wiem dlaczego, lecz wtedy zauważyłam w nim coś, co nie pozwalało mi go zostawić. Wręcz przeciwnie, gdy wyciągnął do mnie rękę by pomóc mi wstać, chwyciłam się jej. Była pewna i silna. Wtedy także poczułam jego moc. Wiedziałam, że muszę mu pomóc poznać siebie. Jego magia sama się o to prosiła, a ja nie potrafiłam odmówić.
– Dziękuję, że mnie uratowałeś. – powiedziałam, gdy stałam już twardo na dwóch nogach, otrzepując z siebie reszki paproci.
On jedynie uśmiechnął się do mnie. Jego zainteresowanie padło na uszy, skośne i długie. Lecz nic nie powiedział. Milczał.
– Jestem Nali. – dodałam po chwili patrząc w jego ciemne oczy.
– Cześć. – wybąkał. – Co tu robisz o tak później porze? W lesie. – ogarnął oczami cały las dookoła nas.
Była już noc, tu miał rację. Nie powinnam wychodzić sama w las. Ale wtedy coś mnie do niego ciągło. Nie wiedziałam co to jest, ale musiałam się tu znaleźć. Tu był mój błąd.
– Na szczęście zjawiłeś się ty. – powiedziałam oglądając się dookoła – Ale musimy już iść. Mogą wrócić, a  wtedy nie koniecznie skończy się to dobrze dla nas.
Tym razem to ja prowadziłam krętą i wąską ścieżka w stronę naszej wioski. Wiedziałam, że jutro rano będzie z tego powodu szum wśród Rady Starszych, ale nic nie mogłam na to poradzić. Musiałam zabrać go w bezpieczne miejsce, nawet jeśli miało przynieść to za sobą konsekwencje.
Moje serce biło co raz szybciej. Czułam rosnące napięcie oczekując tego co powie reszta gdy nas zobaczy. Nie byłam już tego pewna, czy aby na pewno go zaakceptują. Mogłam mieć jedynie nadzieję, że tak.
– Powiesz mi jak masz na imię? – zagadałam by zacząć myśleć o czymś innym.
– Jestem Tom. Wszyscy mówią mi Tom – zaśmiał się nerwowo. – Kreewn.
Pobladłam. Moje ręce zrobiły się niczym z waty, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Ale przecież to nie możliwe. Nie mogła być to prawda. Tyle lat po wojnie, aż tu nagle potomek samej śmierci mnie ratuje. Nie wierzyłam w to do ostatniej chwili. Lecz nie myślałam już o konsekwencjach. Wiedziałam co zrobi rada gdy dowie się kim jest ten chłopak, a ja nadal chciałam mu pomóc.
Co było ze mną nie tak, że nie potrafiłam przestać o nim myśleć. Jednoczenie poczucie winy i nerwów mieszane z uczuciem, które dopiero dziś poczułam. Nie podobało mi to za bardzo. I zamierzam to wyjaśnić. Ręce piekły mnie, choć nie zadrapałam się nigdzie. Zlana potem przyspieszyłam kroku, nie wiedząc co tak dokładnie robię.
– Coś nie tak? – zapytał się nieśmiało, zatrzymując mnie w pół drogi. Poczułam jego ciepłą rękę na moim barku.
– Nie. Znaczy Tak. – westchnęłam. – Ty nie masz o niczym pojęcia. Prawda? Nie masz pojęcia, że jesteś czarodziejem, że na tym świecie prócz ludzi, żyją jeszcze elfy, trolle, smoki… Ale nie mamy na to czasu. – obróciłam się do niego i stanęłam zbyt blisko jego twarzy.
Dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę, że jak na człowieka wcale nie jest ode mnie wyższy. Może troszeczkę, ale śmiało mogłam popatrzeć w jego oczy i zobaczyć w nich swoje obicie. Serce zabiło mi szybciej. Czułam jak bije jego serce,  czułam jego oddech na swoim ciele.
– Po woli. – powiedziałam jakby w transie i odsunęłam się lekko od niego by nabrać świeżego powietrza w płuca. – Wszystko ci wytłumaczę ale potrzeba na to czasu.
Pokiwał głową. Otworzył na chwilę nawet usta by coś powiedzieć ale szybko je zamknął. Ja zaś spojrzałam przed siebie, na wioskę do której za chwilę wkroczymy. Nikt nie może się dowiedzieć, że on to Kreewn. Nikt.
– To co mówisz. – odezwał się w końcu, a jego głos był cichy ale za to donośny. – Wydaje się jakbym to znał, widział ten ukryty świat przez cały czas, mając go na wyciągnięcie ręki ale coś mi nie pozwala tego dotknąć. Nawet na chwilę nie czułem się dziwnie kiedy cię zobaczyłem. Wiedziałem co mam robić. Dobrze wiedziałem kim jesteś, lecz nie dopuszczałem tej myśli do siebie zbyt bardzo. Zaczyna robić mi się mętlik w głowie. Wydaje mi się, że mogę wszystko a razem nic.
– Lepiej dla ciebie byś nie mówił tego reszcie. Nie możesz także powiedzieć jak się nazywasz. Musisz przybrać inne nazwisko.
Pokiwał jedynie głową, a ja ruszyłam dalej przez gęsty las.
Ulice były puste, tak jak przypuszczałam. W oknach ciemno i głucho. Dotarcie do domu Sary, mojej najlepszej przyjaciółki zajęło mi chwilę. Zapukałam w drzwi i weszłam do środka. Swój pokój miałam na piętrze, obok pokoju Sary. Nie mogłam tam od razu pójść. Musiałam powiedzieć co się stało. Takie panowały tutaj zasady.
– Kogo przyprowadziłaś Nali? – pierwszy był ojciec Sary, później za nim weszła jego żona a na końcu pojawiła się Sara.
Ich uśmiech szybko zniknął z twarzy. Przyprowadzenie człowieka było niedopuszczalne, wiedziałam o tym lecz oni nie wiedzieli co zrobił. Wiedziałam, że czekają na moje wyjaśnienia.
Opowiedziałam wszystko, od samego początku, pomijając jedynie fakt w jaki sposób Tom użył swojej magii. Ich twarze były zmartwione i pełne podziwu. Wiedzieli, że w mojej opowieści jest luka, którą nie chce im powiedzieć, dlatego że Mortwert rzadko kiedy przegrywał. A już na pewno nie z młodym elfem i czarodziejem, który nie ma pojęcia, że nim jest. Lecz mimo tych wszystkich niejasności musieli mi uwierzyć. Co do tego, że zaatakował mnie Mortwert nie było wątpliwości, a że stoję tu żywa dzięki Tomowi już samo w sobie wystarczyło.
– A wiec dobrze. – zaczął ojciec Sary. – Jest już dość późno, a przypuszczam, że rodzina Toma tez się o niego martwią.
Wiedziałam, że ojciec Sary nie chce problemów z tego tytułu. Przetrzymywanie czarodzieja w swoim domu, bez wiedzy Rady Starszych mogło wiązać się z problemami. A ich mieliśmy już zbyt wiele, by nakładać sobie nowe. Jego twarz była zmęczona po całym dniu pracy, ale uśmiechnął się lekko i spojrzał swoimi małymi oczami na Toma, przyglądając mu się uważnie.
– Niech chociaż wypije coś ciepłego. – odezwała się matka Sary, idąc już w stronę kuchni.
Wszyscy wiedzieliśmy, że nie lubi sprzeciwów, a ojciec Sary zawsze był z nią zgodny, nawet jeśli nie leżało to w jego interesach. Przewrócił oczami i spojrzał na mnie. Dając mi do zrozumienia, żeby długo nie siedział.
– No dobrze. – machnął ręką zapraszając wszystkich do kuchni na wieczorną herbatę. – Odprowadzę cię – spojrzał na Toma. – do granicy twojej wioski ludzi, a jutro o poranku ponownie zabiorę cię do nas.
Jego przenikliwy wzrok spojrzał na mnie. Czułam się jakbym za dużo powiedziała. Palnęła coś głupiego i teraz muszę się za to wstydzić.
– Rada musi poznać szczegóły. – kiwnął głową i odszedł do kuchni zostawiając nas samych.

Published inDusza w Krwi
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x